Czy postęp służy ludzkości?

PostępWiększość ludzi przekonana jest o tym, że postęp służy ludzkości. Osiągnięcia cywilizacyjne mają ułatwiać codzienne życie, przemieniać świat, tworzyć go lepszym, szybszym, wygodniejszym. Ale czy cywilizacyjny postęp naprawdę pozwala łatwiej i piękniej żyć?

Odpowiedź na myśl zawartą w temacie jest następująca - owszem, postęp przemienia świat, ale także sprawia, że ludzie stają się bezwolnymi ofiarami nadmiaru wiedzy, nadmiaru poznania. Stają się bezsilni wobec mechanizmu dziejów. Udowodnię, że pogoń za nowinkami cywilizacji powoduje bankructwo ideałów estetycznych, filozoficznych i społecznych. To przez nie nastąpił kryzysu moralności i zmierzch kultury europejskiej - https://www.itechblog.pl/.

Literatura jest najczulszym sejsmografem, notującym ze skrupulatną dokładnością nastroje czasów. W wielkiej XIX wiecznej powieści Bolesława Prusa pt. "Lalka" nie bez przyczyny poruszony zostaje wątek wpływu postępu na ludzkość. Pewne jest, że przełom XIX i XX wieku to czas ekspansji wielkich wynalazków technicznych. Postęp na wielką skalę dokonał się w przemyśle i w życiu codziennym. Wynaleziono kolej żelazną, tramwaje, samochód, parostatki, telefon, ulepszono maszyny drukarskie. Swój rozwój przeżywała stal i żelbet. Oświetlenie gazowe zastąpiono elektrycznym, rozwinęła się sieć wodociągowa i kanalizacyjna. Nastąpił ogromny rozwój nauk przyrodniczych - pierwsza synteza związku organicznego, teoria magnetyzmu, teoria Darwina o pochodzeniu gatunków, genetyka Mendla, odkrycie przez Roentgena promieni X. Ludność Europy, która przez minione stulecia zwiększała się wolno, w ciągu XIX wieku ze 190 milionów wzrosła do 520 milionów. W Polsce liczba mieszkańców miast wzrosła trzykrotnie. Coraz szybciej rosła bezimienna miejska masa.

Postacią żyjącą w tamtych czasach był główny bohater powieści Prusa - Wokulski. W młodości studiował przedmioty ścisłe, interesowała go działalność naukowa, wierzył w postęp, w techniczną utopię i wynalazki, które odmienią człowieka i cały świat, interesował się wynalazkami Ochockiego i Geista. Rozumiał konieczność cywilizacyjnych przemian, rangę postępu technicznego, rozwoju handlu i przemysłu, wiedząc, że rozwój gospodarczy jest w stanie uzdrowić naród. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że postęp cywilizacyjny zależy od tego, czy społeczeństwo potrafi zorganizować się do udziału w tym postępie, włączyć się do konkurencji na niwie naukowej i ekonomicznej. Wiedział, że dobrobyt materialny jest początkiem i fundamentem prawdziwej wolności i godności narodu.

W jednym z fragmentów powieści Wokulski prowadzi interesującą rozmowę z francuskim profesorem chemii i wynalazcą, Geistem. Szalony naukowiec usiłuje namówić Wokulskiego do współpracy nad swoim projektem - stworzeniem metalu, który będzie lżejszy od powietrza. W trakcie rozmowy wypowiada swoje refleksje na temat różnych natur ludzkich, wyznaje swoje przemyślenia dotyczące tego, że ludzkość wśród tysięcy "wołów, baranów, tygrysów i gadów, mających człowiecze formy, posiada ledwie jednego prawdziwego człowieka" - według niego prawdziwe ludzkie cechy, prawdziwa istota obdarzona rozumem i sercem jest jedną na dziesięć lub sto tysięcy w całej menażerii "zwierząt" i "potworów". Geist ubolewa nad tym, że na taką właśnie ludzkość od wieków spadały wynalazki. Wszystkie odkrycia, które mogły uczynić świat lepszym dostawały się bez trudu, jednakowo w ręce zarówno geniuszów i idiotów, ludzi prawych i morderców. Rezultat był taki, że potężne narzędzia w rękach niepowołanych ludzi mnożyły i umacniały zbrodnię i głupotę. Szalony profesor nie chce powtarzać tego błędu, dlatego pragnie oddać swój wynalazek doskonałym ludziom - po to, by nowa rasa, nowa, idealna ludzkość mogła mnożyć się i rosnąć w potęgę, tworząc pozytywistyczne społeczeństwo.

Nieszczęścia wywołane przez wynalazki i obawa przed wykorzystaniem zdobyczy nauki przez niewłaściwych ludzi była udziałem nie tylko literackiej postaci z XIX-wiecznej powieści. Sprawą bliską obawom Geista było wynalezienie broni masowego rażenia. Broń nuklearna powstała dzięki odkryciu procesu rozszczepienia jąder uranu, w roku 1938. Wyprodukowanie pierwszej takiej broni trwało trzy lata. Pracowali nad nią najwięksi fizycy tamtych czasów. Pierwszą bombę detonowano na poligonie w Ameryce, a kolejnych użyto już w warunkach bojowych: w roku 1945 – wysadzając w powietrze japońskie miasto Hiroshima, i uśmiercając w jednej chwili 80 tys. ludzi, a wkrótce potem unicestwiając 75 tys. ludzi w mieście Nagasaki. Bomby wybuchły 600 metrów nad ziemią, wysokość słupu dymu sięgała kilkunastu kilometrów. Taka detonacja pozwoliła zwiększyć zniszczenia i promieniowanie świetlne. Sam Albert Einstein popierał pracę nad amerykańską bronią jądrową, ale był przeciwny jej rozwojowi. Wiedział, że wynalazek ten nie przyniesie ludzkości nic dobrego. "Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie na pewno na maczugi" - powiedział.

Pierwsze dziesięciolecia XX wieku to okres niezwykły w dziejach kultury. Rewolucja przemysłowa w ciągu dwudziestu lat całkowicie zmieniła środowisko ludzkie. Wyrażano zrozumienie, że miasto i cywlizacja są odtąd naturalnym środowiskiem życia, naturą skonstruowaną przez samego człowieka. Dostrzeżono, że cywilizacja zmechanizowała nie tylko środowisko człowieka, ale także jego kulturę emocjonalną i umysłową, co groziło nadmiernym ujednoliceniem życia. Odpowiedzią na to zagrożenie była szokująca sztuka oparta na grze skojarzeń i nonsensie.

Swój sprzeciw wobec tradycji kultury i sztuki wyrażał m. in. Brunon Jasieński. Prowokował, "uwalniał" słowo, odrzucał tradycję - według niego miał to być pierwszy krok do budowy nowego społeczeństwa. Jego poezja była tekstowym kolażem, opisywała tłumy wstrząsane pracą, elektrykę, dworce kolejowe, mosty, statki, lokomotywy, szybka jazdę samochodem, lot na stalowych skrzydłach. Jasieński rzucał hasło sztuki dla mas, zmieniał ją z elitarnej na masową, szukał nowego odbiorcy - tłumu.

Poeta akceptował cywilizację, ale teraźniejszość była u niego tyleż przedmiotem fascynacji co grozy. Poemat zatytułowany "Pieśń o głodzie" pełen jest uproszczonego języka zaczerpniętego z prasy, depesz. To poetycka wizja miasta, opis zachodzących w nim zmian i pochwała społecznej rewolucji. W poemacie opisany został bunt wzniecony przez robotników i wizja oślizgłego miasta, które nosi cechy biologicznego rozkładu. Jasieński dostrzegał, że osiągnięcia techniczne, które lansować zaczęły konsumpcyjny model życia, wywołały jednocześnie próżnię w sferze ducha i niezadowolenie. Gwałtowny pośpiech, industrializacja i urbanizacja sprawiły, że człowiek poczuł się niepewnie. Samodzielność i indywidualizm stały się zagrożone przez bezimienną miejską masę.

Również Brunon Schulz w opowiadaniu "Ulica Krokodyli" zaznaczył odrębność nowoczesnego miasta, pokazał jak bardzo potrafi być ono posępne, upośledzone i schorowane, a życie w nim jak bardzo jednowymiarowe. Cywilizacja przemysłowa ujednoliciła gusty, indywidualizm zagrożony został przez jednolitość mechanizmu cywilizacji – fabryki produkowały takie same, masowe przedmioty, a masowa informacja redukowała różnice w świadomości społecznej. Wraz z rozwojem świata i nowoczesnością rozwinęła się nędza, a świat zamiast stawać się lepszym, stał się brudny, niebezpieczny i bez wartości.

Schulz odnotował wpływ nowoczesności na człowieka i jej skutki, utratę indywidualności, zależność jednostki od masy, wpływ tłumu, który coraz silniej oddziałuje na świadomość człowieka, zamianę tradycji w tandetę, kicz i komercję. Opisany przez niego mikroświat pozwala zrozumieć, że technika i postęp odcięły człowieka od korzeni, zdegenerowały go. Schulz opisał manekinów - mieszkańców miast, ludzi odczłowieczonych, zepsutych, pozbawionych emocji, zdegenerowanych do roli przedmiotów, ludzi, którzy przez cywilizację ulegli nieodwracalnej destrukcji.

Rozwój cywilizacji miał być pasmem sukcesów i zwycięstw. Szybkość życia, propaganda postępu, mamiły i czarowały. Postęp cywilizacyjny okazał się jednak nie triumfem ludzkiej myśli, a dążeniem do zagłady. W roku 1973, spod pióra Edwarda Redlińskiego wyszła powieść pt. "Konopielka". Taplary to otoczona bagnami, hermetyczna wieś, zamknięta na jakiekolwiek wpływy z zewnątrz. Odizolowani od świata ludzie żyją tu w symbiozie z naturą, egzystują według odwiecznych rytuałów. Mają swoje lokalne mity i obyczaje, są niechętnie nastawieni w stosunku do obcych, odczuwają lęk przed wszystkim, czego nie znają. Wszystko zmienia się gdy do zacofanej wsi przybywa młoda nauczycielka, która przywozi ze sobą postęp i swymi miejskimi zwyczajami budzi u wieśniaków zgorszenie. Lud się sprzeciwia, boi się zmian. Pragnie żyć wciąż tak samo, według swoich ideałów, tak jak za ojców i dziadów. Nietknięta skazą cywilizacji wieś jest stała i tradycyjna. Na straży jej wartości stoją przesądy, które są ogromnie mocno zakorzenione w świadomości ludu. Z wolna jednak wszyscy przekonują się o tym, że postęp jest nieunikniony. Metafizyczny i etyczny porządek zostaje na zawsze zburzony.

Ten mikroświat pokazany w krzywym zwierciadle pozwala zrozumieć, że technika i postęp nie powinny odcinać człowieka od własnych korzeni. Nie można poddawać się wszystkiemu co nowe bezkrytycznie, nie zawsze nowoczesność jest lepsza niż to, co znane, tradycyjne i wartościowe. Po pewnym czasie wykorzenieni ludzie będą bezskutecznie próbowali odzyskać swój raj utracony.

Przytoczone argumenty pozwolą w pełni zgodzić się z myślą zawartą we wstępie. W tej chwili ludzie są istotami już w pełni cywilizowanymi, posiadają ogromny zasób wiedzy, są wzbogaceni wszystkimi zdobyczami dziejów, ale nadal świadomi swojej nicości i próżni życia moralnego. Choć wielkie, pożyteczne wynalazki ludzkości zapełniają im życiową pustkę, to wciąż boją się nicości, wciąż odczuwają moralny niepokój. Postęp miał zbliżyć ludzi ku zdrowiu, szczęściu, i zadowoleniu. Wykształcenie i wygody, jakich dostarcza udoskonalone życie cywilizowane miały przynieść uporządkowanie i ukojenie. Człowiek współczesnej kultury bynajmniej nie jest ani spokojny, ani zadowolony ze swojego bytu.